Kysio
Inżynier
Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 23:00, 16 Cze 2008 Temat postu: Noteka 2015 |
|
|
Dawno, dawno temu jak byłem piękny, młody i miałem wszystkie włosy w Fantastyce( to taki miesięcznik ) ukazało się opowiadanie NOTEKA 2015, czyli o wojnie polsko-natowskiej .Zakochałem się w nim, poczytajcie sami.
Noteka 2015
autor - Konrad T. Lewandowski wklepał - Argail
Dzień zaczął się i wcześnie i ponuro jak w powieści sensacyjnej . Z łóżka wyciągnął mnie dzwonek , a za progiem stało trzech smutnych facetów .
Niezupełnie smutnych . Dwóch uśmiechnęło się na mój widok , z czego jeden całkiem szeroko . Można było zrozumieć ten brak urzędowej powagi . Nieogolona gęba , rozbiegane oczy oraz zmierzwione kudły czyniły mnie zapewnie podobnym do skacowanego borsuka .
- Radosław Tymaszewski , stały wspólpracownik tygodnika “Obleśne Nowinki” ? - zapytał najsmutniejszy
Spojrzałem spode łba
- Tak , to ja .
Wyciągneli legitymacje , bardzo dbając , bym nie pomyślał że to rewolwery .
- Ministerstwo Obrony Narodowej - oznajmili chórem
- Wiecie co , panowie , to chyba naprawdę pomyłka ..
- Możemy wejść ?
Pytanie , rzecz jasna , było retoryczne . Kiedy już wpakowali się do środka i zamkneli drzwi , ten najbardziej wesoły oznajmił :
- Przychodzimy w sprawie pańskich artykułów dotyczących naszego resortu …
- Ależ ja to wszystko zmyśliłem ! - nie byłem pewien , czy w obecnej sytuacji jest to rozsądny argument , ale w sumie nie miałem nic innego do powiedzenia .
- Wiemy o tym - rzekł ten umiarkowanie wesoły - Właśnie dlategu tu przyszliśmy
- Ojczyzna pana potrzebuje - dodał ten najsmutniejszy
Zakręciło mi się w głowie .
A to wszystko przez to , że trzy miesiące wcześniej w “Obleśnych Nowinkach” zmienił się naczelny .
Istniało kilka reguł rządzących procesem następstwa zadków na stołku naczelnego .Po pierwsze : kadencje krótkie zawsze następowały po długich , na zasadzie kreska-kropka-kreska-kropka jak w alfabecie Morse’a . Po drugie : każdy naczelny typu “kropka” zaczynał od gruntownej reformy pisma celem jego większego urynkowienia . Mówiąc po ludzku : uskuteczniał nowe , w swoim przekonaniu genialne pomysły na czytanki dla analfabetów . Eksperymenty te owocowały rychłym spadkiem nakładu , w wyniku czego wydawca spławiał nowatora i dawał na jego miejsce przytomniejszego człowieka , który wkrótce doprowadzał nakład do poprzedniego poziomu . Następowała kadencja typu “kreska” . Jednak po pewnym czasie wydawca znów zaczynał kombinować jak by tu jeszcze bardziej urynkowić “Nowinki” i w efekcie zaczynał się następny cykl . Nie było by w tym nic przykrego , gdyby nie to , że przy każdej reformie “Nowinek” dochodziło do pogromu stałych współpracowników .
Tym razem przyszła kolej na kropkę , czyli porcję postępu . Nowy naczelny na dzień dobry oznajmił , że od tej pory nie będziemy żadnym brukowcem , tylko poważnym pismem bulwarowym . Wśród autorów głupawek wybuchła panika . Ktoś kopnął się do komputera i zaczął przerabiać rolnika spod Piotrkowa , który zarąbał żonę motyką do buraków , na hrabiego Luisa z Monaco , który udusił żonę żywym pytonem . Kilka osób przezornie poszło rozglądać się za robotą gdzie indziej , a mnie strzezlił do głowy ten cholerny pomysł . W te pędy zapisałem się na audiencję do naczelnego .
- Czym zajmował się pan do tej pory ? - zapytał pół godziny później , patrząć “przenikliwie”
Wymieniłem tytuły paru moich głupawek . Zgodnie z oczekiwaniem naczelny skrzywił się z dezaprobatą .
- Postanowiliśmy , że już dość wymysłów - oznajmił .
- Od tej pory będziemy pismem bardziej reportażowym . Ponadto rozpoczynamy druk dalszego ciągu “Pana Tadeusza” . Nie trzynastej księgi ! - zastrzegł się gwałtownie , widząc radosny błysk w moich oczach. - Jest pewien młody , bardzo zdolny poeta , który podjął się opisać dalsze losy rodu Sopliców do Powstania Styczniowego włącznie .
- Aha … - chyba wiedziałem o którego poetę chodzi . Bez wątpienia o tego , który niedawno w trybie pilnym musiał żenić się z córką wiceprezesa wydawnictwa - Też chciałbym zaproponować coś zupełnie nowego - oznajmiłem .
- Co takiego ? - mina naczelnego świadczyła , że nie ma dla niego pomysłów nowych .
- Pomyślałem , że “Nowinki” mogły by opublikować kilka supertajnych dokumentów Sztabu Generalnego .
- A skąd je pan weźmie ? - zająknął się lekko i od razu , dla równowagi wzruszył ramionami .
- Wymyślę .
Bez trudu mogłem odczytać hieroglify , w które ułożyły się zmarszczki nowego naczelnego . Z jednej strony psułem mu nową koncepcję pisma , a z drugiej gdyby udało mi się zrobic jakąś większą zadymę … jakaś interpelacja w Sejmie … To była by wspaniała reklama dla “Nowinek” .
- Cóż … - stęknął - Sądzę że mimo zaplanowanych zmian na przedostatniej stronie znajdzie się trochę miejsca . Niech pan wymyśla … - zakończył zdegustowany .
Wróciłem do domu okrutnie z siebie zadowolony . Nie dość , że znalazłem sposób na naczelnego , to jeszcze po raz pierwszy w mojej karierze w “Nowinkach” trafiła mi się pisanina wymagająca zaangażowania więcej niż trzech szarych komórek . Z zapałem zabrałem się do roboty . I trzeba , psiakrew , trafu , że sześć tygodni później pan Prezydent rozgonił Sejm i ogłośił się Naczelnikiem Państwa …
W samochodzie ten umiarkowanie wesoły przedstawił się jako półkownik Moraszczyk , po czym wyciągnął ze schowka moją teczkę ewidencyjną z WKU .
- Służył pan może w wojsku ? - zapytał rozwiązując tasiemki .
- Nie
- A dlaczego ?
- Wykryto u mnie alergię na sierść kota .
Zirytowany zaszeleścił gwałtownie papierami . Mina wydłużyła mu się gdy , znalazł wyniki badań lekarskich .
- Rzeczywiście - westchnął - jest alergia na sierść kota , a na dotatek na kurz i pyłki traw .
- Czyli na koszary i poligon - skwitowałem zastanawiając się kiedy przejdą do rzeczy .
- Mam nadzieję , że nie jest pan pacyfistą - odezwał się ten , który uśmiechał się najszerzej .
- Nie jestem , ale za to znam dużo dowcipów o trepach .
Prowokacja dała zaskakujący skutek . Wszyscy trzej wyraźnie się zaniepokoili . Odniosłem wrażenie , że nie wiedzą jak ze mną rozmawiać . . Zapadło niezręczne milczenie . Mijaliśmy właśnie Dworzec Zachodni i skręcaliśmy w kierunku Alei Jerozolimskich . W tym momencie jakiś pacyfistycznie nastrojony gołąb nasrał na przednią szybę . Dobra wróżba , pomyślałem .
- Proszę zrozumieć , że zależy nam na pańskiej współpracy - odezwał się wreszcie Moraszczyk - Nie jesteśmy pańskimi wrogami .
- A kim ?
Ten najsmutniejszy odetchnął z ulgą i odwrócił się na chwilę od kierownicy .
- Generał Brygady Ryszard Jankowski - wyciągnął rękę .
- Ja też generał , tyle że dywizjii - przedstawił się ten najweselszy - Emil Stebnowski .
- I co mamy robić ? - spytałem starając się ukryć zaskoczenie .
- Przygotować obronę kraju według taktyki pańskiego pomysłu - oznajmił Moraszczyk .
- Mogliśmy zając się tym sami , ale uznaliśmy , że będzie pan cennym konsultantem - dodał Stebnowski .
- Nie wierzę !
Wjeżdżaliśmy już w bramę budynku naprzeciwko domu handlowego IKEA .
- Opracowaliśmy już konstrukcję szerokozakresowego pelengnatora , o którym wspomina pan w swoich artykułach - ciągnął Stebnowski - W chwili obecnej trwa montaż ponad dwóch tysięcy tych urządzeń . Poza tym dziś rano rozpoczeliśmy rozśrodkowywanie dywizjii pancernych .
Słuchałem tego oniemiały . Po raz pierwszy od czasów przedszkola zapomniałem języka w gębie . Samochód zatrzymał się przy wewnętrznym dziedzińcu .
- Napisał pan trzy artykuły ? - zapytał Jankowski
- Nie , cztery - wykrztusiłem - wszystkie złożyłem w redakcji “Nowinek”
- Psiakrew ! Mówiłem że ten naczelny coś ukrywa ! - zdenerwował się Moraszczyk - Zdaje się że pański szef zniszczył ze strachu ostatni artykuł o strategii chaosu .
- To do niego podobne - mruknąłem zastanawiając się intensywnie do czego oni zmierzają . - Czy mamy przygotować jakieś manewry ?
Wszyscy trzej popatrzyli na mnie jak na zielonego ludzika .
- Jesteśmy tajną grupą konsultacyjną Naczelnika Państwa - oznajmił zimno Stebnowski - Nasze zadanie polega na zorganizowaniu wojny obronnej , która wybuchnie najdalej za dziewiędziesiąt sześć godzin . Opracowane przez nas wytyczne będą natychmiast przekazywane do Sztabu Generalnego , a stamtąd bezpośrednio na front !
Cios obuchem w łeb zrobił by na mnie dużo mniejsze wrażenie .
- Czy … - z trudem przełknąłem ślinę - Czy to znaczy , że Amerykanie nie blefują ?
Afera z Sejmem zaczęła się całkiem niewinnie .
Pewnego dnia w jednej z gazet pojawił się artykuł solidnie podbudowany faktami o związkach jednego z posłów z rosyjską mafią . Poseł ów należał do małej , opozycyjnej partyjkii , która nie miała szans na wejście do jakiegokolwiek rządu . Zaś dowody były na tyle niezbite , że Sejm prawie jednogłośnie uchwalił uchylenie immunitetu i wykluczył czarną owcę ze swego grona . W ten sposób powstał precedens .
Tydzień później , kiedy wszyscy zaczeli o sprawie zapominać , inna gazeta , w żaden sposób nie powiązana z tą pierwszą , opublikowała materiały kompromitujące trzech innych posłów , tym razem jednego z koalicji rządzącej i dwóch z głównej partii opozycyjnej . Jak poprzednio , dowody były nie do odparcia . Dokumenty i zdjęcia jednosnacznie wskazywały , że panowie posłowie brali od rosyjskich mafiosów za wciskanie właściwych guzików do głosowania . W Sejmie zawrzało jak w kraterze czynnego wulkanu . Aferze najchętniej ukręcono by łeb , gdyby nie świeżutki precedens , który teraz okazał się mieć urok zadry w tyłku . Ostatecznie , sejmowa większość , wychodząc z założenia , że w sumie , po całej sprawie , będzie o jeden głos do przodu , wbrew skowytom opozycji zrobiła trójce winowajców polityczne kęsim .
I wtedy ruszyła lawina . Coraz to nowe gazety , prywatne stacje telewizyjne i radiowe zaczęły na wyścigi ujawniać powiązania kolejnych posłów z rosyjską mafią . Tym razem obrywało się głównie posłom koalicji rządowej . Dziennikarze zamienili sie w łowców głów dyszących żądzą mordu . Poszczególne gazety zaczęły się licytować liczbą skompromitowanych posłów .
Sejm najpierw zgłupiał z wrażenia , a potem jak jeden mąż zaczął udawać greka .
Tymczasem wyszło na jaw , że w pierwszej połowie lat dziewiędziesiątych polska policja zawarła z “biznesmenami zza buga” pewien nieformalny układ . W zamian za nietykanie polaków , rosyjscy mafiosi dostali wolną rękę jeśli chodzi o ich własnych rodaków na terenie polski . Mogli ich wieszać , palić i ścinać , a nasi stróże prawa mieli na to patrzeć przez palce , pod warunkiem , że wśród ofiar nie będzie polskich podatników . Obie strony sumienne przestrzegały porozumienia , aż w końcu , w ciągu następnego ćwierćwiecza , jakoś tak niepostrzeżenie , dwie trzecie polskich parlamentarzystów znalazło się na tajnych listach płac prywatnych spółek z przewagą kapitału zza Buga .
Te wydarzenia niewiele mnie obchodziły . W czasie kiedy sejm przypominał płonący skład materiałów wybuchowych , pracowałem nad cyklem artykułów , dzięki którym miałem nadzieję dotrwać do końca kadencji nowego naczelnego w redakcji “Nowinek” . Wojsko , dziwnym zbiegiem politycznych okoliczności , rządzone przez dwóch ministrów obrony narodowej na raz ( bo sejmowa komisja powoławszy drugiego , nie zdążyła odwołać starego ) wydawała się instytucją całkowicie niegroźną . Formę i styl dokumentów Sztabu Generalnego zapożyczyłem z ogólnie dostępnych książek historycznych i sensacyjnych .
Na dobrą sprawę moim celem była niewinna , intelektualna zabawa . Miałem ochotę znaleźć odpowiedź na pytanie , w jaki sposób można walczyć z przeciwnikiem dysponującym dużą przewagą technologiczną . Skoro nad polem bitwy mamy wrogiego satelitę obserwacyjnego , niżej samoloty zwiadowcze , pod nimi bombowce strategiczne , myśliwce , samoloty szturmowe , helikoptery , a pod całym tym parasolem oddziały pancerne i zmotoryzowane , to jak można rozgryźć tę piramidę nie dysponując żadną podobną strukturą nad swoim wojskiem ?
Odpowiedź na to pytanie dawały teoria chaosu i teoria burzy . Szło o to , aby uniknąć koncentracji własnych wojsk przed atakiem . Jeśli bowiem zaczniemy gromadzić w jednym miejscu oddziały pancerne , by potem rozpocząć ofensywę , to przeciwnik dysponujący dobrym zwiadem elektornicznym i przewagą w powietrzu błyskawicznie wykryje to zgrupowanie i minuta osiem przerobi je na kupę złomu i opiłków zaprawionych odrobiną keczupu . Wszystko to na długo przed tym , jak na horyzoncie pojawią się obce czołgi . Tak więc nasze wojska powinny skupiać się tylko w momencie ataku , a nie przed , bo to wystawie jae na zniszczenie z powietrza .
Istnieje w przyrodzie pewne zjawisko , które dokładnie odpowiada tym wymaganiom . Jest nim piorun uderzający z chmury w ziemię . Wszak przed wyładowaniem atmosferycznym ładunki elektryczne nie skupiają się w jednym punkcie chmury , lecz w momencie uderzenia pioruna spływają z całej jej objętości . Pytanie jak sprawić , by czołgi zachowywały się jak naelektryzowane drobiny deszczu i lodu , a “pancerny piorun” uderzył dokładnie tam gdzie trzeba ?
Tym , co steruje przebiegiem błyskawicy , jest różnica potencjałów elektrycznych pomiędzy niebem a ziemią . W przypadku czołgów mogło by to być źródło szumu radiowego , jakim niewątpliwie była by kolumna wrogich czołgów i pojazdów zmechanizowanych . Wystarczy więc , rozproszone na dużym obszarze czołgi , wyposażyć w pelengnatory , po czym drogą radiową dać im sygnał do ataku . Tego typu natarcia nie da się zaznaczyć na mapie sztabowej jedną równą strzałką , będzie to raczej krzak przypominający zygzak błyskawicy , ale można mieć pewność że ta błyskawica uderzy dokładnie tam gdzie powinna . Jeśli ponadto dowódcom czołgów wyda się rozkaz unikania wzajemnych kontaktów przed dotarciem do wroga ( w razie przypadkowego spotkania mieliby się od siebie natychmiast oddalać ) , to całość operacji upodobni się do tzw. przepływu burzowego . A poniewarz na przepływy burzowe nie wymyślono jeszcze matematycznego wzoru , więc ruchy naszych wojsk staną się całkowicie nieprzewidywalne dla przeciwnika .
Wykorzystując ten pomysł wysmażyłem cztery szczegółowe teksty upozorowane na tajne dokumenty sztabowe . Naczelny trochę marudził i kręcił nosem , że pisanie ku pokrzepieniu serc było dobre w czasach rozbiorów , ale materiały kupił . Zdążyły się ukazać trzy odcinki .
Tymczasem polityczne trzęsienie ziemi sięgnęło zenitu . W momencie , gdy do zabawy w ujawnianie współpracowników rosyjskiej mafii włączyła się telewizja publiczna , Sejm , a mówiąc ściślej , koalicja rządowa , odkryły , że całą akcję przygotował i rozpoczął wywiad wojskowy . Bez wiedzy premiera , ale za to przy pełnej , acz cichej akceptacji prezydenta . W czsie gy Wysoka Izba ustalała , na której latarni przed Domem Namiestnikowskim powiesić Głowę Państwa , w całej Polsce rozpoczęła się obława na rosyjskich “biznesmenów” . Schwytanych umieszczano w wagonach towarowych i wysyłano ciupasem za Bug . Kilka co bardziej paskudnych postaci w ogólnym zamieszaniu “uciekło do Mandżurii” . Oczywiście premier znów o niczym nie wiedział .
Koalicję ogarnął ustawodawczy amok . Uchwaliliby bez wątpienia rzeczy straszne , gdyby nie posłowie prawicowi , których , jak stwierdził cytowany na łamach prasy pewien rosyjski mafioso “nie warto było kupować ” . Przynajmiej raz polska prawica , uzbrojona w nogi od krzeseł zdemolowanych w sejmowej stołówce , wykazała swoją wyższość na sali obrad . W kuluarach wsławiła się prawicowo-radykalna patriotyczna partia “Samosierra” , której posłowie szarżując wzdłuż korytarza samym swym impetem znieśli i rozgromili cztery kordony Straży Marszałkowskiej . Na sali koalicjanci , wprawdzie liczniejsi , ale gorzej uzbrojeni zostali przyparci do lewej ściany . W rezultacie marszałek Mirski , na którym połamano laskę , kiedy wygrzebywał się spod ruin prezydium , potraktowanego na dodatek butelką z benzyną , mógł zrobić tylko jedno . Wezwać straż pożarną i policję , co też uczynił . Tak zakończyły się ostatnie obrady Sejmu piętnastej kadencji .
W sumie była na co patrzeć , bo loża prasowa pracowała cały czas na pełnych obrotach , ale kiedy następnego dnia zjawiłem się w redakcjii “Nowinek” , drogę zastąpił mi cieć . Wręczył wierszówkę i oznajmił , że nigdy mnie tu nie było , nikt mnie nie zna ani nawet o mnie nie słyszał - zarządzenie naczelnego i basta . Nietrudno się domyślić , że mój szef widząc że wojsko wypływa na wierzch , ze strachu musiał robić pod siebie .
Zostałem bez pracy i więcej czasu mogłem poświęcić na czytanie gazet . Reakcje międzynarodowe na wydarzenia w Polsce były zaskakujące . Niemcy z trudem kryli zadowolenie . Koniec końców , przecinając mafijne szlaki przerzutowe , odwaliliśmy za nich kawał dobrej roboty . Podobnego zdania byli Czesi . Jednym zdaniem polskie obrotowe przedmurze wznowiło działalność ! Słowacy z zapałem poszli w nasze ślady , natomiast Węgrzy doszli do wniosku że chcieli by i boją się . Ukraina dokładnie odwrotnie . Białoruś i Litwa udawały że chwilowo ich nie ma . Rosja wystosowała stanowczą notę protestacyjną , ale jednocześnie prezydent Wałanow , którego uprawnienia za sprawą rodzin mafijnych zostały ograniczone do funkcji reprezentacyjnych , upił się z radości na umór . Wspólnota Europejska groziła kolejnym odłożeniem rozmów na temat członkowstwa Polski , lecz najbardziej histeryczna okazała się reakcja Stanów Zjednoczonych .
Demokratyczny prezydent Nancy wygłosił w Kongresie płomienną mowę , w której powołując się na swój demokratyczny rodowód i demokratyczne tradycje Amerykanów , zażądał przywrócenia demokracji w Polsce . Zapowiedział , że w tej sprawie nie cofnie się przed niczym i użyje wszelkich dostępnych środków . Potem zaczęła się czystka w CIA , która o wydarzeniach w Polsce dowiedziała się z telewizjii . To znaczy , odpowiednie raporty oczywiście istniały , tylko utknęły w stercie podobnych im dokumentów . Kilku urzędników położyło dokumenty po niewłaściwej stronie biurkai wyszło tak , jak z przepowieściami Nostradamusa , których trafność sprawdza się zawsze po fakcie . W efekcie przez kilka dni po wystąpieniu prezydenta , z siedziby CIA głowy dotychczasowego kierownictwa wynoszono koszami .
Amerykanie nie blefują - odpowiedział poważnie Stebnowski - Nasz wywiad również przegapił jedną cholernie ważną rzecz .
- Jaką ?
- Tajny układ w sprawie kontroli nad rosyjską bronią atomową . Ponieważ oficjalny rząd w Moskwie nie był w stanie nic w tej kwestii zagwarantować , Amerykanie dogadali się z przewódcami głównych rodzin mafijnych w Rosjii . Ci zgodzili się dopilnować by żadna z głowic nie trafiła do rąk muzułmanów , ale w zamian zażądali koncesji na Polskę . Mieliśmy zostac wyjęci spod parasola Interpolu , rzecz jasna nieoficjalnie , rosyjskie mafie inwestycyjne miały nie spotkać w Polsce konkurentów , A CIA przekazywać dane dotyczące działań Polskiej policji . Rząd Stabów Zjednoczonych Ameryki przystał na te warunki bez wahania . Oddali polskę do przerobienia na bazę rosyjskiej mafii . Ot , taka maluśka Jałta .
- Więc czeka nas wojna z Rosją ? - zapytałem chrapliwie .
- Nie , nie z Rosją - odparł Jankowski - Rosyjskie rodziny mafijne podzieliły pomiędzy siebie wpływy w wojsku tak , aby na każdy klan wypadało po jednej , góra dwie dywizje . W tej chwili panuje tam stan równowagi i każda rodzina , która wyśle do Polski własną dywizję , naraża się na to , że rodziny które tego nie zrobią , wykorzystają nadarzającą się przewagę , by rozszerzyć swoje wpływy . Każdy ojczulek chrzestny woli mieć własne czołgi pod ręką i nie nadstawiać karku dla innych . Tak więc to amerykanie mają wyciągać kasztany z ognia . Oni mają lepszy pretekst , bo będą walczyć o przywrócenie demokracji i im bardziej zależy , bo właśnie dziś rano kilku mafijnych kacyków zapowiedziało , że straty poniesione ostatnio w Polsce , odbiją sobie sprzedając pluton na Bliski Wschód . Nancy zareagował na to jak na ostrogę w tyłku .
Słuchałem tego z zaciśniętymi pięściami .
- Dobrze - wycedziłem , kiedy Jankowski skończył - bierzmy się do roboty
Kiedy już naczytałem się gazet do syta , przyszła pora by wybrać jedną z nich i zaproponować tam swoje usługi . Nie wiem czemu , ale nie miałem ochoty zaciągać się do kolejnego brukowca . Myślenie to dziwny nałóg , nieprzyzwyczajonych boli , a przyzwyczajonych też boli bo nie można przestać . Po tekstach o taktyce chaosu odczuwałem niedosyt i wbrew wszelkiej logice miałem ochotę napisać coś niegłupiego . W pewnej chwili wpadła mi w oczy reklama pisma “Śmiała Myśl” . Rzecz wyglądał obiecująco , więc zanotowałem adres redakcji i wyszedłem na ulicę .
Monarchiści po rozgonieniu Sejmu doszli do wniosku że “teraz albo nigdy” i postawili wszystko na jedną kartę . Dziesięć kroków po wyjściu z klatki byłem już członkiem dostojnej manifestacji fałszującej okropnie , za to głośno “Bogurodzicę” . Dwie przecznice dalej okazało się że na identyczny pomysł wpadli anarchiści . Ci dla odmiany zawodzili “Mury” . Obie manifestacje odnosiły się do siebie z taką wyższością , że w ogóle się nie zauważały . Przez blisko trzy przystanki tramwajowe oba tłumy maszerowały każdy swoją połówką jezdni , zgodnie blokując cały ruch . Co było dalej , nie wiem bo skręciłem w swoją stronę . Potem minąłem plac na którym lewicowy bez wątpienia elektorat wygwizdywał lewicowych posłów za to , że dali sobie wklepać na oczach całej Polski . I jakoś specjalnie głośno nie domagano sie przywrócenia demokracji . Wręcz przeciwnie . Na mieście czuć było dużą ulgę i luz , że wreszcie przestano rozciągać nas i przykrawać do europejskich gabarytów . Policja spokojnie kierowała ruchem demonstrantów , którzy domagali się wielu dziwnych rzeczy , ale na pewno nie demokracji . Wyglądało na to , że wreszcie mamy swój ulubiony ustrój - dyktaturę bez terroru .
- Naczelny “Śmiałej Myśli” popatrzył na mnie krytycznie .
- A czy potrafi pan zaspokoić intelektualne ambicje naszych czytelników ? - zapytał z powątpiewaniem .
- Sądzę , że tak - odparłem stanowczo - Chciałem zaproponować cykl artykułów popularnonaukowych systematyzujących naszą wiedzę o rzeczywistości . A więc najpierw astronomia , potem fisyka cząstek elementarnych aż do teorii strun i fałd kompozycyjnych , dalej teoria grawitacji , która ściśle łączy się ze stanem współczesnej filozofii . Od filozofii przeszedł bym do psychologii , socjologii i historii - wyrecutowałem jednym tchem i czekałem na efekt .
- Czy pan się na tym wszystkim zna ?
- Tak . Mam również kilka pomysłów , jak w przystępny sposób przedstawiać złożone problemy naukowe .
Nastąpiła chwila ciszy . Naczelny wciąż patrzył na mnie podejrzliwie
- Dobrze , proszę pisać - rzekł wreszcie .
Ludzie ! Omal się nie rozpłakałem ze szczęścia . Nareszcie miałem dowód na to , że nie zaliczam się do ginącego gatunku istot myślących na Ziemi . Do tej pory musiałem przyjmować ten fakt wyłącznie na wiarę . Z rozwainym włosem poleciałem do domu , po drodze tratując manifestację Matek Polek z hasłami antyfeministycznymi albo odwrotnie . Z dna szuflady wyciągnąłem moje najtajniejsze zapiski . Godzinę później cały pokój zawalony był otwartymi książkami , a ja zwijałem się jak w ukropie .
Powinienem się domyślić , że to zbyt piękne żeby było prawdziwe .
Dwa tygodnie później w redakcji usłyszałem :
- Wie pan , musieliśmy opuźnić druk pańskiego tekstu o jeden numer , bo korektorka nie zrozumiała słowa “blazar” .
- Słucham ? - Przecież w tekście stoi jak wół , że jest to struga materii emitująca bardzo silne promieniowania gamma , skierowana wprost w kierunku ziemi . Taką strugę materii , kiedy obserwujemy ją z boku , nazywamy jetem , a jej źródłem jest wirująca czarna dziura z dyskiem akrecyjnym .
- No widzi pan , ten dysk akrecyjny …
- Psiakrew ! Akapit wcześniej napisałem , że taką postać przybiera materia ścigana przez czarną dziurę i że przypomina to pierścienie Saturna !
- Wie pan , to wszystko jest takie skomplikowane . Dlaczego właściwie nasz czytelnik ma się zmuszać żeby przez to brnąć ?
- Bo takie rzeczy istotnie dzieją się w kosmosie i człowiek inteligientny powinien o tym wiedzieć !
- Ale ten pański artykuł trzeba czytać tak uważnie i ze zrozumieniem …Jeśłi przeoczy się jedno zdanie , przestaje się cokolwiek rozumieć .
- Czy to zarzut ?
Nie powiedział ani “tak” ani “nie” . Jego twarz wyrażała jedno i drugie .
- Napisałem ten tekst logicznie , po polsku i takl prostu jak było można , ale nie bardziej ! - wycedziłem - Astronomowie , u których to konsultowałem , mieli pretensje że trywializowałem , bo nie napisałem , że dysk akrecyjny formuje się dlatego , że materia spadając na czarną dziurę zachowuje moment pędu …
- Wie pan , nasz czytelnik ma wprawdzie aspiracje …
- Skoro ma aspiracje , to niech aspiruje !
- Wie pan , może z następnym artykułem będziemy mieli mniejsze problemy . Niech pan pisze dalej . O czym to będzie ?
- O budowie atomu - odparłem ponuro - Będzie to wstęp do teorii fałd kompozycyjnych .
- Dobrze , więc do zobaczenia za tydzień .
Pracowałem pełen najgorszych przeczuć . I słusznie , bo to co się stało później , byłoby śmieszne , gdyby nie było prawdziwe :
- Niestety , nie możemy przyjąć pańskiego tekstu do druku , gdyż jest on zbyt niezrozumiały .
- Niezrozumiały ?!
- Używa pan takich pojęć jak “foton” i nie tłumaczy , co to jest .
- Pan żartuje ! Przecież każdy wie , co to jest foton . Możemy zrobić szybki test . Proszę państwa !!! - wrzasnąłem na całą redakcję - Kto wie , co to jest “foton” ?
Spojrzało na mnie kilka par baranich oczu . W końcu ktoś oznajmił :
- To zakład fotograficzny w mojej dzielnicy
Z łomotem usiadłem na krześle . Cud , że się nie rozleciało .
- Przecież to jest poziom fizyki z pierwszej klasy szkoły średniej ! - zaskowyczałem
- Proszę pana , nasi czytelnicy to humaniści , którzy w szkole nie lubili fizyki i matematyki . Często wspominają o tym w swoich listach . Może więc napisał by pan coś o parapsychologii lub o poznaniu pozazmysłowym .
- Mówi pan , że tylko humaniści ? - westchnąłem ciężko - Tzreba mi było powiedzieć od razu , że to półinteligenci !
- Myślę , że nie powinniśmy przedłużać tej rozmowy . Nasi czytelnicy kupują “Śmiałą Myśl” dlatego , że to pismo daje im poczucie bycia elitą . Nie zamierzamy zmieniać tego stanu rzeczy jakimiś nieodpowiedzialnymi tekstami . Na pańskie miejsce damy porady seksuologiczne .
- I słusznie ! - warknąłem - Gdzie zbierze się dwóch albo trzech , tam zaraz wzywany jest seksuolog .
- Pan nas obraża ! Proszę wyjść !!!
Wyszedłem . Potem zacząłem się zastanawiać , gdzie tu mieści się najbliższa redakcja jakiegoś paskudnego , wrednego , lecz uczciwego brukowca . Potem się upiłem . A bastępnego dnia z łóżka wyciągnął mnie dzwonek do drzwi .
Nie , to nie mogą być pojedyńcze czołgi ! - stanowczo stwierdził Jankowski - Samotny czołg to zbyt mała siła . Potrzebny jest co najmniej pluton czołgów .
- To nie kłóci się z moją teorią - odparłem po namyśle - Byle tylko te plutony nie łączyły się w większe grupy przed atakiem .
- Da się zrobić - odpowiedział Jankowski
- Ja dołożyłbym do takiej grupy jeszcze wóz bojowy piechoty - odezwał się Stebnowski .
- W sumie będzie pięć dużych pojazdów - pokręciłem głową - za dużo .
- W takim razie dajmy o jeden czołg mniej - zaproponował Stebnowski - Nie powinniśmy rezygnować ze wsparcia piechoty …
- Racja - przyznał Jankowski i obaj popatrzyli na mnie .
- Też myślę , że to dobry pomysł - od[parłem . W momencie otworzyły się drzwi i do pokoju wpadł Moraszczyk .
- Duńczycy udostępnili Amerykanom Borholm jako bazę wypadową - oznajmił - W tej chwili lądują tam samoloty z piechotą morską , a okręty desantowe właśnie mijają Kopenhagę .
- A co z lotniskowcami ? spytał Stebnowski .
- Trzy na Morzu Północnym , dwa na Adriatyku .
- Nasza flota ?
- Zgodnie z planem koncentruje się w rejonach zatok Pomorskiej i Gdańskiej . Odsłoniliśmy już środkowe wybrzeże .
- Odłoniliście ? - zdumiałem się .
- Wobec takiej przewagi technologicznej nie jesteśmy w stanie bronić całego wybrzeża , dlatego skupiliśmy się na tych jego fragmentach , w których mamy sprzyjające warunki terenowe .
- Więc pozwolicie im wylądować ?
- Planujemy oddać Kołobrzeg bez walki - odparł Stebnowski - Przyjmiemy walkę w głębi kraju i reszta zależy od pana teorii .
- Wróćmy lepiej do naszych czołgów . - odezwał się Jankowski - Musimy jeszcze omówić kwestię łączności i zaopatrzenia .
- Nie będzie łączności - odpowiedziałem - Potrzebujemy tylko możliwości przesyłania rozkazu ataku do poszczególnych grup . Czy to da się zrobić mimo zagłuszania ?
Moraszczyk znów wyszedł z pokoju , a Jankowski skinął twierdząco głową
- Nie da się zagłuszyć wszystkich częstotliwości na raz , więc to nie problem . Jednak dobrze było by mieć stałe źródło informacji z pola walki .
- Więc wyślijmy tam dziennikarzy - stwierdziłem - Jak najwięcej ekip telewizyjnych z krajów neutralnych . I dajcie im wszystkie możliwe przepustki .
- To jest myśl - przyznał Stebnowski - Zajmę się tym - teraz i on wyszedł z pokoju .
Cokolwiek zaskoczony popatrzyłam na Jankowskiego .
- Gdzie oni wszyscy poszli ?
- Przekazać informacje do Sztabu Generalnego - odparł generał - Pan wybaczy , ale nie wpóścimy pana do centrum obrony . Paru naszych konserwatywnych kolegów mogło by dostać zawału . Poza tym jest jeszcze kwestia profesionalizmu . Pańskie pomysły trzeba przełożyć na dość hermetyczny język rozkazów i wolelibyśmy , aby przy tym nie było cywila , także ze względu na tajemnicę wojskową . Wreszcie po prostu było by tam ciasno .
- Ciasno ?
- Nie jesteśmy jedyną tego typu grupą dyskusyjną - oznajmił Jankowski - Wydział do walki elektronicznej przyhołdubił sobie maniaka od wirusów komputerowych , a dowództwo lotnictwa kilku wesołków z … Mniejsza o to z jakiej gazety . mam nadzieję , że nie czuje się pan obrażony .
- Skądże , to całkiem interesujące .
W tym momencie wrócił Moraszczyk
- mamy już plany strategiczne Amerykanów - stwierdził krótko i od razu wyjaśnił : - Nasz człowiek w Waszyngtonie awansował w wyniku ostatnich ruchów kadrowych .
- A nie mówiełem … - mruknął Jankowski
- Nie zamierzają podbijac całej Polski , ale upokorzyc i ośmieszyć naszą armię - kontynuował Moraszczyk - Wychodzą z założenia , że jeśli dadzą nam pokazowego łupnia , plus akcja propagandowa , plus sankcje gospodarcze , to Naczelnik Państwa złoży urząd i rozpisze wolne wybory . Ich media już trąbią o “wielkiej zabawie w strzelanego” i “polowaniu na polski reżym”
- Czy to oznacza że użyją wszelkich typów sprzętu najnowszej generacji ? - zapytałem
- Zgadza się .
- A jak my wyglądamy na tym tle ?
- Przeciętnie jesteśmy gorsi o jedną generację - odparł Jankowski - Mamy trochę sprzętu na światowym poziomie , ale możemy go użyć dopiero w decydującym momencie . Reszta nadaje się tylko do działań opóźniających , a około jedna piąta tego co posiadamy to rupiecie przydatne tylko jako ruchome tarcze .
- Czyli podtrzymujemy stare , dobre tradycje kampanii wrześniowej - podsumowałem ponuro .
Jankowski odwrócił sie do Moraszczyka .
- którędy pójdą ?
Pułkownik rozłożył na stole mapę sztabową północnej Polski
- Wyląduję gdzieś na zachód od Kołobrzegu , ale na pewno poniżej jeziora Jamno . Dokładnego miejsca desantu jeszcze nie ustalili . Potem oficjalnie wyruszą na Warszawę , ale faktycznie nie chcą posuwać sie dalej niż do Bydgoszczy . Sądzą , że do tego czasu zrealizują wszystkie cele polityczne .
- Polska to spory kraj - mruknąłem - Wbijanie w nas takiego klina , to z ich strony spore ryzyko .
- Dlatego właśnie wykorzystają całą posiadaną przewagę technologiczną - odpowiedział Moraszczyk - Będą sie starać żeby nawet mysz nie zbilżyła sie do nich na odległość strzału … - Urwał , bo właśnie otworzyły się drzwi i do pokoju wparował Stebnowski targając za sobą wózek z sześcioma telewizorami .
- Panowie - wysapał od progu - Trzeba to wszystko podłączyć i nastawić , każdy na inny serwis informacyjny .
- Nie lepiej było to zlecić technikom ? - spytałem .
- Tajemnica wojskowa . Im mniej osób pana zobaczy tym lepiej .
Kwadrans później telewizyjna mozaika w kącie pokoju zaczęła działać , na razie z wyłączonym głosem . Wszyscy czterej pochyliliśmy się nad mapą .
- Trzon naszych wojsk pancernych zdążyliśmy już rozlokować w Puszczy Noteckiej , Bydgoskiej i w Borach Tucholskich - oznajmił Stebnowski
- A więc główna bitwa pancerna powinna rozegrać się na Pojezierzu Krajeńskim - stwierdziłem .
- Mniej więcej - zgodził się Jankowski - Do tej pory mamy zamiar prowadzić walkę minową i działania opóźniające opierając się na małych , ruchliwych oddziałach wyposażonych w samochody terenowe . Te zgromadziliśmy już w kompleksie leśnym w okolicach Białogardu .
- Co właściwie możemy zrobić ? - spytałem .
- Tak naprawdę ? - odparł Stebnowski - Stoczyć jedną zwycięską bitwę i maksymalnie wykorzystać ją politycznie . W walce z tak silnym przeciwnikiem nasza armia nie jest w stanie bronić się dłużej niż miesiąc . Nie ma również mowy o długotrwałej wojnie ze Stanami Zjednoczonymi , mamy na to za mały potencjał gospodarczy .
- Jednym słowem , musimy przejść przez ucho igielne , a nawet nie wiemy czy jesteśmy wielbłądami - skwitowałem
- Zgadza się - rzekł Jankowski - i dlatego liczymy , że pańska teoria nam w tym pomoże .
- Co pan sądzi o tym , by rozproszone plutony pancerne rozlokować w lasach wzdłuż rzek Brda i Gwda ? - spytał rzeczowo Stebnowski przerywając te dywagacje .
Popatrzyłem uważnie na mapę .
- Zgadzam się - odparłem - Na Pojezierzu Krajeńskim prawie nie ma lasów , więc Amerykanie nie będą się tam bali wleźć .
- Pozostaje jeszcze problem zaopatrzenia - przypomniał Jankowski .
- Skoro ma być jedna bitwa , więc wystarczy , jeśli każdy czołg wyruszy do walki z pełnym bakiem i kompletem amunicji - odpowiedziałem - Czy można uzupełnić paliwo na stanowiskach wyjściowych ?
- Tak , ale to za mało . Musimy znaleźć jeszcze jakiś sposób - powiedział stanowczo Stebnowski - Pańska teoria wyklucza bieżące zaopatrywanie walczących wojsk .
- Ależ skąd ! O tym było w czwartym artykule , który nie zdążył sie ukazać . Należy rozwieźć po bańce paliwa i kilka pocisków do wszystkich gospodarstw rolnych w rejonie potencjalnych działań . Nasze czołgi będą uzupełniać paliwo przejeżdżając przez każdą wieś . Chyba możemy liczyc na patriotyzm ludności ?
Stebnowski zmarszczył brwi .
- Trzeba się szybko za to zabrać - oznajmił . On i Jankowski wstali od stołu .
- Czy pelengatory szumu radiowego są już zamontowane na wszystkich czołgach ? - spytałem .
- Tego dopilnowaliśmy w pierwszej kolejności - rzekł Stebnowski .
- Konieczny jest również nakaz zachowania ciszy radiowej aż do chwili bezpośredniego kontaktu z wrogiem . Nasi mają lokalizowac przeciwnika i nasłuchiwać rozkazu ataku . Plutony między sobą powinny zachowywać kontakt wzrokowy .
- Dopilnujemy tego - zapewnił Jankowski
- I jeszcze jedno . Wsparcie lotnicze . Co z nim ?
- Wojska pancerne otrzymają je dopiero w chwili rozpoczęcia ataku . Do tego czasu oddajemy Amerykanom pełną przewagę w powietrzu - odparł Stebnowski .
- Najlepsze samoloty ukryliśmy równie głęboko jak czołgi - dodał Jankowski .
Obaj generałowie wyszli pośpiesznie z pokoju . Zostałem sam z Moraszczykiem , który wyciągnął pudełko z chorągiewkami na szpilkach i zaczął ozdabiać nimi mapę .
- Metoda stara , ale bardziej niezawodna od najlepszego komputera - stwierdził z uśmiechem . Potem załatwił sobie sztywne połączenie ze Sztabem Głównym , nasadził słuchawki na uszy i w ogóle przestał się odzywać .
Czas mijał , a ja patrzyłem jak chorągiewki na mapie zaczynają powoli obrysowywać coś na kształt worka otaczającego Pojezierze Krajeńskie od południa , wschodu i zachodu .
Dwie godziny później nagle zgasło światło .
- Zaczęło się - rzekł w ciemności Moraszczyk . Milczał przez chwilę , po czym dodał : - Właśnie rozwalili nam elektrownie Turów , Kozienice i rafinerię w Płocku . Zaraz włączy się zasilanie awaryjne .
Chyba byłem przygotowany na coś takiego , lecz mimo wszystko poczułem jak coś łapie mnie za gardło . Minutę później istotnie zapaliło sie światło , a telewizory zaczęły działać . Moraszczyk znieruchomiał przyciskając słuchawki do głowy .
- Nancy właśnie postawił ultimatum - powiedział po chwili - Dał nam czterdzieści osiem godzin . Atak na elektrownie był dla podkreślenia wagi orędzia …
Obaj odwróciliśmy sie do telewizorów . Właśnie dwie stacje zachodnie pokazywały płonący Płock , jedna rozbebeszone generatory elektrowni Turów , a na pozostałych królowała ojcowsko zatroskana twarz prezydenta Nancy’ego .
- Są duże naciski na Niemców , by przyłączyli sie do sankcji gospodarczych i udostępnili Amerykanom Rugię - mówił Moraszczyk - Kanclerz Halentz gra na zwłokę i tłumaczy się zaszłościami historycznymi .
- Amerykanie nadstawiają karku za Rosjan , a my za Niemców , niezły pasztet ! - stwierdziłem .
Przez cały kolejny dzień nie nastąpił nowy atak . Stacje telewizyjne pokazywały koncentrujące sie na Borholmie oddziały amerykańskiej piechoty morskiej , załadunek sprzętu na okręty desantowe i patriotyczne manifestacje w miastach polskich . Komentarze mówiły o głębokim zmanipulowaniu naszego społeczeństwa , a od czasu do czasu pojawiał sie ukryty w krzakach samotny polski czołg . W telewizji amerykańskiej wojskowi eksperci demonstrowali najnowsze systemy broni i tłumaczyli dlaczego żadnemu amerykańskiemu żołnierzowi nie stanie sie krzywda w Polsce .
Jankowski z Stebnowskim nie pojawili się ani razu . Siedziałem sam z Moraszczykiem , który zajęty swoimi chorągiewkami nie przejawiał ochoty do rozmowy . Okazało się że do naszego pokoju przylega całkiem przyzwoity apartament ze wszystkimi wygodami . To był cały obszar po którym mogłem się poruszać . Tacę z jedzeniem o ustalonej porze stawiano pod drzwiami i stamtąd zabierał ją Moraszczyk . W przeciwieństwie do mnie mój opiekun lub raczej strażnik czuwał bez przerwy , co pewien czas łykając jakieś tabletki .
Na dwanaście godzin przed upływem ultimatum Amerykanie zdmuchneli nam nadajniki telewizyjne we wszystkich większych miastach i skasowali maszt radiowy w Gąbinie .
- Do trzech razy sztuka … - westchnął ciężko Moraszczyk
Niedługo potem wrócił Jankowski .
- Wszystko wskazuje na to że będziemy gotowi na czas - oznajmił - Zrobiliśmy co do nas należało , reszta w rękach Boga i Chaosu .
Chaos zaczął się dokładnie o godzinie zapowiedzianej przez prezydenta Nancy’ego . W jednej chwili umilkła prawie cała łączność radiowa , a czynne radary zostały zniszczone . Nie wiadomo ile amerykańskich samolotów znalazło się nad Polską , w każdym razie wystarczająco dużo , by nasza obrona przeciwlotnicza mogła zaliczyć kilkanaście pewnych trafień . Wywołało to konsternację amerykańskich mass mediów , bo samoloty były niewykrywalne …
- Jakim cudem zdołali tego dokonać ? Strzelali na oślep ? - zapytałem Jankowskiego .
Generał uśmiechnął się .
- Myślę że mogę ci zdradzić tę tajemnicę wojskową - stwierdził - Otóż czasami nawet zupełnie niewykrywalny dla radarów i podczerwieni samolot można wypatrzeć stojąc na dachu . kilku amerykańskich dowódców planując naloty , najwyraźniej o tym zapomniało .
By odegrać się za tę przykrą niespodziankę , Amerykanie precyzyjnie odstrzelili pomnik warszawskiej Syrenki , po czym zabrali się za systematyczne niszczenie obiektów wojskowych na terenie Pomorza Zachodniego . Ogromnie ucierpiały tysiące makiet z dykty i brezentu , ze wstawionymi do środka piecykami typu “koza” jako źródłem podczerwieni . W odpowiedzi przeciwnik użył inteligientniejszej amunicji , która z tylko sobie wiadomych powodów w pierwszej kolejności zabrała się za karczowanie przydrożnych płaczących wierzb .
- Punkt dla chłopaków z wywiadu i wydziału walki elektronicznej - oznajmił Jankowski gdy przestał się śmiać .
- To ich robota ? - spytałem
- Tak . Udało im się przemycić do komputerowego katalogu celów opis “standartowego typu maskowania polskiego czołgu” …
Jeszcze śmieszniej zrobiło się , gdy po rutynowym bombardowaniu na plażach pomiędzy Kołobrzegiem a Sianożętami zaczęła lądować nieustraszona piechota morska . Greenpeace ogłosił natychmiast listę endemicznych gatunków roślin i zwierząt , zagrożonych amerykańskimi bombardowaniami i rozpoczął globalną akcję protestacyjną pod hasłem ochrony mikołajka nadmorskiego .
Pierwsza przeszkoda militarna czekała na Amerykanów dopiero przy trasie Kołobrzeg - Koszalin . Szczęśliwym trafem akurat była na miejscu ekipa telewizji szwajcarskiej . Na prawym , górnym ekranie pojawił się najnowszy model czołgu z rodziny Abramsów . Wóz zgrabnie radząc sobie z przeszkodami terenowymi właśnie dojeżdżał do autostrady , gdy nagle z przydrożnego rowu wylazło coś jak przerośnięty pająk . Miało pół metra średnicy , tyleż wysokości i korpus przypominający garnek . Przebierając chyba dziesięcioma wielostawowymi odnóżami , z nieprawdopodobną zręcznością pobiegło w stronę czołgu . Jednym susem wskoczyło na pancerz , przywarło i eksplodowało . Ułamek sekundy później wybuchające paliwo i amunicja zamieniły Abramsa w ziejącą ogniem skorupę .
Nie wierzyłem własnym oczom . Tymczasem w polu widzenia pojawiły się następne czołgi i równocześnie spod ziemi i krzaków zaczęły wyłazić kolejne samobieżne miny . Na ekranie rozpętało się piekło . Sądząc po kilku nagłych skokach i osobliwym znieruchomieniu obrazu szwajcarscy dziennikarze porzucili kamery i uciekli .
- Pajączki nieźle sobie radzą - stwierdził Jankowski z czułością w głosie .
Przez chwilę nie mogłem wydobyć z siebie głosu .
- To naprawdę nasze ? - wykrztusiłem wreszcie .
- A co pan myślał , że we wszystkich dziedzinach musimy być koniecznie trzecim światem ? - odparł zirytowany .
- Ależ skąd u nas taki poziom zaawansowania elektroniki ?! Wiem co nieco o problemach ze sterowaniem robotami kroczącymi . Żeby osiągnąć taką płynność ruchów i zwinność , potrzebny by był procesor o niesamowitej skali integracji … zwłaszcza przy takich wymiarach całości …Nigdy nie byliśmy dobrzy w produkcji procesorów … - myślałem głośno - To od kogo ta licencja ?
- Faktycznie - przyznał Jankowski - Dłubanie w krzemie nie jest naszą mocną stroną . Dlatego też “pajączkiem” nie steruje elektronika . W każdym razie nie całkowicie .
- A co ?
- Wypreparowany system pająka korsarza z zapasem pożywki na rok . Jeśli się nie mylę , wykorzystano także instynkt drapieżniczy tego gatunku
Oniemiałem , a potem dostałem ataku narodowej dumy . To cholernie fajne uczucie .
Przestało być fajnie , kiedy wszystkie “pajączki” zużyły się , bo jak dotąd wyprodukowano tylko próbną serię , a amerykańska armia dotarła do Białogardu . Tutaj stawiły jej czoło nasze oddziały opóźniające , wyposażone w lekko opancerzone Tarpany . na każdym samochodzie terenowym był kaem , uniwersalna wyrzutnia rakiet przeciwpancernych i przeciwlotniczych oraz pięciu żołnierzy . To było zbyt mało , by przyhamować potężnie krytą z powietrza kolumnę najświeższej mutacji Abramsów i transporterów opancerzonych . Nasi chłopcy dali z siebie wszystko , z czego amerykańska telewizja pokazała głównie bebechy . Najwyraźniej po to by odbić sobie poprzednie wypadki serwowali na maksymalnych zbliżeniach płonące i rozwałkowane trupy polskich żołnierzy . A mieli z czego wybierać . Bez wsparcia z powietrza dwie trzecie naszych tarpanów zostało zniszczone zanim podjechało na tyle blisko by zobaczyć przeciwnika . Amerykańskie F-210 i pancerne helikoptery Patton raz po raz wyłuskiwały nasze samochody . Na szczęście niezupełnie bezkarnie . Ktoś tam za wielką wodą , na widok kolejnego walącego się na ziemię śmigłowca , postanowił przekartkować historię Polski , bo w komentarzach telewizyjnych pojawiły się pierwsze głosy zwątpienia w błyskotliwy sukces operacji “Zew Demokracji” . Na razie były to jednak głosy odosobnione . Amerykański taran skutecznie zmiażdżył nasze oddziały opóźniające oczyszczając sobie drogę aż do Szczecinka . Tylko jedna rzecz im nie wyszła . jakoś dziwnym trafem nie udało im się ośmieszyć polskiej Armii .
Nadeszła pora aby w praktyce zastosować moją teorię . Był to już piąty dzień w towarzystwie pułkownika Moraszczyka i jego chorągiewek na szpilkach . Łeb mi puchł od oglądania telewizji . Amerykańskie dowództwo doskonale zdawało sobie sprawę , że pakując się na Pojezierze Krajańskie włażą do worka utkanego z naszych czołgów , ale o to im właśnie chodziło . Chcieli przyjąć bitwę na naszych warunkach i pokazać nam co warte są amerykańskie wartości i pociski przeciwpancerne . By wzmocnić powietrzną osłonę swoich wojsk , ściągneli na morze północne jeszcze jeden swój lotniskowiec i więcej samolotów nad Bornholm . Potem spokojnie zajeli Czarne , Debrzno i wolniutko , dwoma kolumnami , ruszyli w stronę Noteci .
Nasze czołgi rozproszone w lasach nad brzegami Gwdy i Brdy nie wydawały sie niebezpieczne . Amerykańskie samoloty początkowo próbowały je wyszukiwać i niszczyć , ale siedzący na drzewach snajperzy z ręcznymi wyrzutniami rakiet szybko wybili im ten pomysł z głowy . W tej sytuacji amerykanie poprzestali na zaminowaniu z powietrza wszystkich dróg wychodzących z lasów i dali sobie spokój . Wyszli z założenia że Polacy muszą wreszcie opuścić krzaki i zacząć się koncentrować , a wtedy oni zademonstrują światu nowe , śliczne polish jokes . Nawiasem mówiąc , wszystkie amerykańskie programy rozrywkowe od kilku dni bazowały na dowcipach o “pijanych polaczkach i ich zardzewiałych tankietkach” . Bardzo popularny był konkurs pod hasłem “Co robi polski dyktator w krzakach nad Notecią ? ” . Wymawiali to “Noteka” .
Wyglądało więc na to , że amerykańscy sztabowcy nie czytali “Obleśnych Nowinek” Bogu dzięki ! Kiedy chorągiewki z białymi gwiazdkami dotarły na wysokość Sępólna , wrócił Stebnowski . On i Jankowski popatrzyli na mnie wyczekująco .
- Co z minami ? - spytałem .
- Saperzy uporali się z większością z nich - odparł Stebnowski - Miejmy nadzieję że większość naszych czołgów nie będzie jechać po drogach .
- Zaczynajmy - powiedziałem nieswoim głosem .
Obaj generałowie wybiegli z pokoju .
Kwadrans później nad Pojezierzem Krajeńskim pojawiły sie myśliwce bombardujące . Zamiast bomb zaczeły zrzucać setki dziwacznych pojemników wielkości tornistra . Każdy taki pojemnik po upadku na ziemię nadmuchiwał się samoczynnie przybierając postać czołgu . Niewielki , elektryczny silnik sprawiał , że makieta natychmiast zaczynała sunąć przed siebie , a reflektor podczerwieni i generator pola magnetycznego udawały że ma ona silnik spalinowy i pancerz .
- To pomysł tych wesołków z lotnictwa - oznajmił Moraszczyk
Trzy minuty później w powietrzu zrobiło się gęsto od amerykańskich samolotów . Nadleciały kolejne eskadry polskich . Z ziemi wyglądało to trochę jak pokaz fajerwerków . I nagle na jednym z telewizorów pojawił się film hard porno . Dopiero po chwili dotarł do mnie głos spikera tłumaczący , że z niewiadomych przyczyn taki właśnie obraz od kilku minut odbierany jest z amerykańskiego satelity szpiegowskiego zawieszonego nad polem walki .
- Drugi punkt dla chłopaków z elektroniki - skwitował Moraszczyk - Trzeba przyznać że to największy wyczyn od czasów złamania Enigmy ! Na dodatek jest na co popatrzeć …
Gapiąc się na panienkę doznającą orgazmu w równych trzydziesto sekundowych odstępach pomyślałem że teraz musi sie udać .
Potem przyszedł Jankowski z wiadomością , że niebawem wystartują nasze najlepsze samoloty wsparcia pola walki - Skorpiony pierwszej i drugiej generacji .
- To zostały nam jeszcze jakieś lotniska ? - spytałem zdumiony .
- Większość - odpowiedział spokojnie generał - Na tę okazję mieliśmy przygotowane pływające pasy startowe , ukryte chwilowo pod powierzchnią niektórych jezior .
Minutę później CNN doniosła , że amerykańscy informatycy rozgryźli wreszcie numer z wierzbami i usunęli szkodliwy plik z katalogu celów . Największą trudność sprawiał im fakt , że plik ów miał cechy wirusa komputerowego . W każdym bądź razie było już po wszystkim i myślące pociski odzyskały swą skuteczność .
Chorągiewki oznaczające plutony naszych czołgów przemieszczały się zupełnie chaotycznie . Moraszczyk nie spuszczał oczu z telewizorów . Jednym uchem słuchał komentarzy , drugim wiadomości ze Sztabu Głównego . Wrócił Stebnowski . Powiedział że wszystkie rozkazy zostały już wydane i pozostaje tylko czekać . Usiedliśmy i patrzyliśmy na mapę .
Wyglądało na to że wszystko spieprzyłem . Podczas gdy chorągiewki z białymi gwiazdkami formowały równe rubieże obronne , nasze miotały się wokół nich jak pyłki Browna . Aż nagle w tym chaosie zaczął się rysowac jakiś porządek . Biało-czerwone chorągiewki ułożyły się cos na kształt pierścienia otaczającego pozycje amerykańskie . A potem ten pierścień rozmazał się tworząc najpiękniejszy na świecie fraktal . Na tyle , na ile Moraszczyk mógł go odwzorować na mapie , był to klasyczny fraktal drzewkowy . Od innych tego typu fraktakli różnił sie tylko tym , że kształtował się od brzegów do środka , czyli odwrotnie niż one . A środkiem krystalizacji były tu amerykańskie kolumny pancerne !
W komunikatach zaczęto mówić o “rosnącej sile i precyzji polskich ataków” . Na ekranach płonęły czołgi nasze i ich . Samoloty jak szalone ścigały się nad polami i dachami domów . Moraszczyk desperacko wypatrywał tabliczek z nazwami miejscowości i terenowych punktów orientacyjnych . Polskie czołgi wchodząc w rejon walk przerywały cisze radiową , co zwiększało szum w eterze i tym samym przyspieszało rozrost pancernego fraktala . Pominięcie etapu koncentracji wojsk spowodowało wydłużenie czasu reakcji wykrycie-zniszczenie celu w amerykańskim systemie dowodzenia . Satelita faszerujący komputery sztabowe binarnym pornosem wydłużał ten czas jeszcze bardziej . Tymczasem natarcie fraktalne rozwijało się lawinowo . Amerykańskie centrum dowodzenia , siłą rzeczy powodujące największy szum radiowy , zostało zaatakowane koncentrycznie ze wszystkich stron na raz . Luźne grupy polskich czołgów , zdawało by się niegodne uwagi , jakimś cudem , tuż pod nosem amerykanów połączyły się w pancerne pięści . To znaczy , cud to był dla nich . W kilku komentarzach użyto nawet słowa “magia” . Potem używano go coraz częściej …W sztabie na Bornholmie nie wierzono w magię . Dlatego ponad połowa biorących udział w bitwie amerykańskich samolotów szukała miejsc koncentracji polskich czołgów . ..
Trzy godziny po rozpoczęciu kontrnatarcia w trójkącie Więcbork - Wysoka - Nakło n. Notecią wrzało jak w kotle czarownicy . Na mapie polski fraktal systematycznie pożerał amerykańskie pozycje . Piechota morska biła się z właściwym sobie profesjonalizmem , lecz nic nie mogła na to poradzić , że ilekroć jakiś oddział wzywał przez radio wsparcia , to najczęściej zamiast odsieczy nadjeżdżały polskie czołgi i to z najmniej spodziewanego kierunku .
Mimo to bronili się twardo , a ich przewaga w powietrzu stawała sie coraz bardziej odczuwalna . Nasze Skorpiony wykruszały się zatrważająco szybko , a my po prostu nie mieliśmy ich więcej . Swoje robiła też różnica poziomów techniki wojskowej . Walki przeciągnęły się do zmroku i trwały w nocy . Kiedy już się wydawało , że mimo wszystko rozwalimy sobie głowy o ten mur , ten się nagle zawalił . Około drugiej w nocy amerykańskie centrum dowodzenia przestało jazgotać . Obszar bitwy zaczął przesuwać się na północ . Cofali się !
O świcie weszły do walki niedobitki naszych wojsk spod Białogardu . Byli zbyt słabi aby zamknąć pierścień okrążenia , ale Amerykanie ze swym zdezintegrowanym systemem dowodzenia i poszatkowaną łącznością nie byli w stanie sie przegrupować . Ich rozbite oddziały umykające z nadnoteckiego tygla , napotkawszy opór na drodze do morza , stawały i zaczynały domagać się ewakuacji drogą lotniczą . I znowu zamiast helikopterów transportowych często pojawiały się polskie czołgi . Pod Człuchowem nasze T-85 i ich śmigłowce przybyły jednocześnie . Spowodowało to cały szereg gorszących scen rodem z ewakuacji Sajgonu przed laty . Miło było patrzeć , jak porzucając cały sprzęt , wieją uczepieni helikopterów jak kiście winogron .
Tam gdzie pomoc nie nadchodziła na czas , amerykańscy żołnierze zaczynali się poddawać . Ich pierwsze pytanie po złożeniu broni brzmiało :”Jak wyście to zrobili ?” . Niektórzy w szoku powtarzali , że to niemożliwe , by amerykańska technologia mogła zawieść . Dla tych trzeba było szybko zorganizować pomoc psychoterapeutyczną .
Około dziesiątej ustały ostatnie walki powietrzne , a zaczęło się trzęsienie ziemi w Waszyngtonie . Przedpołudniowe serwisy informacyjne pokazywały bez przerwy płonące Abramsy i kolumny amerykańskich jeńców . Redakcje były zasypywane telefonami od widzów domagających się aby przerwano emisję tego filmu katastroficznego i podano wreszcie informacje z Polski . W Kongresie obudzili się republikanie , a jeden z nich przypomniał sobie , że Kościuszko też miał tytuł Naczelnika Państwa . Prezydent Nancy podobno złapał ciężką grypę .
W Europie Rada Starców z Brukseli uchwaliła rezolucję że pobicie Amerykanów było czynem głęboko niesłusznym . Brytyjski minister spraw zagranicznych oderwany przez dziennikarzy od porannej herbaty bredził o polsko-amerykańskiej granicy pokoju na Noteci . Zaraz potem BBC zapowiedziała rewelacyjną relację z polskiego centrum dowodzenia , w którym zastosowano alternatywne metody kierowania wojskami .
Na ekranie pojawił sie pokój sztabowy z rozłożoną na stole mapą Pojezierza Krajeńskiego , nad którą pochylało sie kilku czubków z różdżkami , wahadełkami i bardzo mądrymi minami . W kącie siedział czarno ubrany facet z oczami wybałuszonymi jak przy chronicznym zatwardzeniu i raz za razem wbijał szpilki w woskowy model najnowszego Abramsa . Pod ścianą podskakiwał szaman w powłóczystych szatach i rytmicznie uderzał grzechotką we własną głowę . Wokół tego panoptikum krążyło kilku generałów . Gdy któryś z “ekspertów” zaczynał im coś tłumaczyć , przytakiwali z uwagą .
- Co to jest , do diabła - nie wytrzymałem .
- Chyba nie sądzi pan , że powiemy im jak naprawdę to zrobiliśmy ? - odparł Stebnowski - Niech pan pomyśli - uśmiechnął się - ilu teraz specjalistów od New Age będzie musiał zatrudnić Pentagon . To lepsze od bombardowania …
- A niech was ..!
- Oczywiście liczymy na pańską całkowitą dyskrecję - dodał Jankowski - Tego nie może pan opisać w “Obleśnych Nowinkach”
- Ma się rozumieć . Czy mogę już iść do domu ?
- To jeszcze nie koniec - rzekł Stebnowski
Rzeczywiście to nie był koniec . O godzinie szesnastej pięć Polska wypowiedziała wojnę Danii za współudział w agresji . Kwadrans później trzy nasze myśliwce bombardujące typu Halny zaatakowały Kopenhagę . Dwa dokonały precyzyjnego bombardowania centrali sterowania świateł ulicznych . Trzeci zdemolował browar Tuborg . Obfita piana wypływająca przez okna dymiącego browaru , sądząc z komentarzy , zrobiła na tubylcach nie mniejsze wrażenie , niż grzyb atomowy . Supernowoczesna centrala sterowania światłami ulicznymi , oparta na procesach logiki rozmytej , trafiona czterema rakietami , doznała kompletnej schizofrenii . Ruch uliczny w całej Kopenhadze oraz na całej Zelandii został sparaliżowany . Punktualnym i sumiennym Duńczykom świat zawalił się na głowę .
Polskie samoloty , by uniknąć spotkania z amerykańskimi , podczas dolotu i powrotu kryły się w niemieckiej przestrzeni powietrznej nad Uznamem i Rugią . Niemcy zareagowali na ten incydent notą dyplomatyczną utrzymaną w tonie łagodnej perswazji .
- Jo ,jo ,żeby mi to było przedostatni raz … - Stebnowski bardzo udatnie naśladował piwny baryton kanclerza Halentza
Duńska obrona powietrzna została zaskoczona , gdyż o godzinie szesnastej obsługa radarów skończyła pracę i poszła do domów . Amerykański satelita , jakby mnie kto pytał , nadal emitował trzydziestosekundowego pornosa wpędzając zamorskich speców od elektroniki w myśli samobójcze .
Trzeba uczciwie przyznać , że przeliczyliśmy się , jeśli chodzi o duńską królową . Zacna staruszka osobiście objęła dowódctwo nad armią , i w ciągu kilku godzin z miasta wariatów , jaki stała sie Kopenhaga , zrobiła znowu stolicę państwa . Zmobilizowała to co było pod ręką i zwróciła się o pomoc do NATO . Niestety , tak się złożyło , że tym , czym akurat mogła dysponować królowa Małgorzata , były dwie bliźniacze Homoseksualne Brygady Powietrzno Desantowe , Lesbijska i Gejowska . Ta druga już sześć godzin po ogłoszeniu alarmu miała już sześdziesięcio procentowy ubytek stanów etatowych w wyniku dezercji . Brygada lesbijska stawiła się w komplecie , ale zgodziła się wyruszyć do walki tylko pod warunkiem , że zostanie wyposażona w bomby atomowe i że celem będzie Warszawa . Tymczasem Niemcy milczeli , a Francuzi zareagowali na sytuację masowymi demonstracjami pod hasłem “Nie chcemy umierać za Kopenhagę” . Rosyjska mafia spełniła swoje groźby i sprzedała pluton do Pakistanu , w wyniku czego Amerykanie natychmiast przestali interesować się problemem krzewienia demokracji w Polsce . Gdy wyszło na jaw , w czyim faktycznie interesie amerykańscy chłopcy wzięli w skórę pod Notecią , Kongres pod presją opinii publicznej zabronił prezydentowi Nancy’emu jakichkolwiek działań zbrojnych w Europie . Wylani z kąpielą Duńczycy zostali na lodzie i zaczęli się intensywnie zastanawiać , kto właściwie i po co zapisał ich do NATO ? W końcu zgodzili się na niemiecką mediację w celu załagodzenia konfliktów z Polską .
- Nieźle narozrabialiśmy - mruknąłem do Stebnowskiego - Amerykanie dostali po łapach , NATO okazało się warte funta kłaków , a jedynym państwem mającym coś do powiedzenia w Europie okazały się Niemcy . Czy o to nam chodziło ?
- Nie warto płakać nad rozlanym mlekiem - odpowiedział generał - Trzeba będzie przywyknąć . Chyba nie sądzi pan , panie Tomaszewski , że to , co było do tej pory , będzie trwać wiecznie ? Historia nigdy się nie kończy ?
Warszawa , styczeń 1995 r.wklepano 27-28.04.99 r.
Post został pochwalony 0 razy
|
|